Artykuł

Czy „sfrustrowany popyt” odbuduje hotele?

Limit 75 proc. nie oznacza pracy na pełnych obrotach, ale w odbudowie rynku hotelowego pomaga wzmożony ruch turystyczny i duży popyt na usługi hotelowe i gastronomiczne

 

21 lipca 2021

Po odmrożeniu gospodarki hotelarze łapią wakacyjny oddech i szukają nowych modeli działania, które pomogą zaspokoić potrzeby klientów i wrócić do rentowności. Jednocześnie właściciele obiektów nadal działają w sytuacji niepewności związanej z pojawieniem się czwartej fali pandemii i ryzykiem powrotu obostrzeń, co skutecznie utrudnia im długofalowe planowanie biznesu. Krótkoterminowo, hotelarzom pomaga wybuch popytu na wyjazdy i głód usług, w tym hotelowych i gastronomicznych. W branży mówi się o tzw. „sfrustrowanym popycie” (revenge demand) – konsumenci nadrabiają miesiące zamknięcia, czemu sprzyja letni sezon urlopowy.

Głód wakacyjnych wyjazdów

Od 26 czerwca br. hotele mogą działać z większymi limitami miejsc – do 75 proc., nie wliczając osób zaszczepionych i dzieci do lat 12. Hotele w najlepszych lokalizacjach sprzedają się do maksymalnego poziomu obłożenia, bo dostępność szczepień wygenerowała większy niż w zeszłym roku ruch turystyczny.

„Jesteśmy zmęczeni skutkami pandemii, chcemy wyjechać i zmienić otoczenie. Szczepienia dały szansę powrotu do nowej „normalności”, zarówno dla branży, jak i turystów. Teraz nareszcie możemy sobie odbić sobie ten rok w zamknięciu i wyjechać do hotelu”, mówi Agata Janda, Dyrektor Działu Doradztwa Hotelowego, JLL.

Nowa normalność i nowe wyzwania

Mimo, że sektor hotelowy rozgrzewa się na sezon letni, sytuacja w całej branży daleka jest od ideału.

„Choć wracamy do hoteli w destynacjach typowo urlopowych i kurortach, to hotele miejskie wciąż czekają na gości biznesowych. Obiekty w największych polskich miastach nadal zmagają się z ostrożną polityką firm w zakresie podróży służbowych i związaną z tym ograniczoną liczbą wyjazdów biznesowych czy konferencji. Brakuje również gości zagranicznych w popularnych destynacjach turystycznych, takich jak Kraków, popularny wśród turystów brytyjskich, czy Gdańsk, który upodobali sobie Skandynawowie. Wprowadzone na skutek pandemii ograniczenia dotyczące podróży międzynarodowych czy liczby połączeń lotniczych powodują, że w hotelach zatrzymują się obecnie przede wszystkim turyści z Polski”, informuje Agata Janda.

Pandemia to też konsekwencje dla rynku pracy. Branże, które mocno ucierpiały w związku z obostrzeniami, w tym m.in. hotelarska czy gastronomiczna, mierzą się z kolejnym wyzwaniem, jakim jest brak personelu. Luzowanie obostrzeń i początek wakacji oznacza dla właścicieli hoteli większe zapotrzebowanie na pracowników. Jednak wiele osób, które wcześniej pracowały w hotelach, hotelowych restauracjach czy kawiarniach, zdążyło się przekwalifikować, zmieniło zawód i nie wróciło po miesiącach pandemii ze względu na niepewne perspektywy branży. Dotyczy to również pracowników z Ukrainy. Dlatego hotelarze już teraz poszukują nowych źródeł pozyskania personelu daleko poza Polską, głównie w Azji, w Tajlandii, na Filipinach.

Skróceniu ulega również termin dokonywania rezerwacji przez gości hotelowych – obecnie wynosi on jedynie kilka dni przed przyjazdem. Goście oczekują jednocześnie większej elastyczności w zakresie zmiany terminu pobytu czy anulowania rezerwacji, co z perspektywy właścicieli hoteli utrudnia zarządzanie i zwiększa koszty.

Zmiana stylu życia, oczekiwań i nawyków 

Sektor adaptuje się do nowej rzeczywistości i reaguje na zmiany stylu życia, podejścia do podróżowania i sposobu pracy, ale też nowych oczekiwań gości wobec oferty hotelowej.

„Bez wątpienia pandemia COVID-19 przyniosła zmiany niektórych trendów hotelowych. Wśród nich należy wymienić przeplatanie się i łączenie pobytów turystycznych z biznesowymi, jako naturalną konsekwencję zacierania się granic pomiędzy życiem, pracą zawodową i podróżowaniem”, dodaje Agata Janda.

Jednym z przykładów tego trendu jest wzrost rezerwacji w ramach pobytu work from hotel, czyli pracy z hotelu (będącej odpowiednikiem modelu work from home). Warto np. wspomnieć o marce CitizenM (jeszcze niedostępnej w Polsce), która w ramach abonamentu w wysokości €500 miesięcznie oferuje trzy noce w hotelu dla gości przyjeżdżających do biura firmy tylko kilka razy w miesiącu.

Popularny dziś model pracy hybrydowej może wykreować nowy typ gościa hotelowego. Część osób pracujących zdalnie po wyprowadzce z miasta, gdzie znajduje się firma, w której pracują, dojeżdża do biura 1-2 dni w tygodniu. W takich sytuacjach mogą zatrzymać się w hotelu zamiast wynajmować mieszkanie czy tracić czas na dojazdy do pracy. Hotele z myślą o powrocie gości podróżujących w celach biznesowych kierują do nich oferty z pakietami usług do pracy zdalnej, obejmujące m.in. opcję wideokonferencji czy podwyższony standard pokoju pod kątem wyposażenia w sprzęt biurowy.

Powoli będzie się również zacierać definicja tego, kto de facto jest hotelowym gościem, bo hotele miejskie nowej ery będą się otwierać na lokalną społeczność.

„W miastach żyją setki tysięcy mieszkańców, którzy mogą być klientami hoteli, jeśli właściciele stworzą dla nich miejsca spotkań, czyli ciekawą przestrzeń i niebanalne koncepty restauracyjne. Przy ograniczeniu podróży miedzynarodowych, lokalna grupa docelowa może stanowić nowy, istotny strumień przychodów dla hoteli. Szczególnie, że w hotelach typu „lifestyle” gastronomia może generować nawet 50 proc. przychodów, a w najbardziej popularnych obiektach 75 proc. wpływów z gastronomii generują właśnie goście zewnętrzni”, dodaje Agata Janda.

Odpowiedzialność i środowisko

Odpowiedzialne i świadome podróżowanie to trend, który ma coraz większy wpływ na decyzje turystów planujących wakacje. Stawiają oni nie tylko na bardziej ekologiczne środki transportu, ale też wybierają hotele, które działają z poszanowaniem zasad zrównoważonego rozwoju. Odzwierciedleniem tego trendu może być m.in. koncepcja pre-owned, czyli wykorzystywanie sprzętu i mebli poddanych recyklingowi, co obserwujemy w ekologicznych hotelach. Dobrym przykładem jest Grupa Accor, która do portfela marek lifestylowych dołączy również ekonomiczną markę greet, dla której kwestie zrównoważonej turystyki i ekologia są jednym z głównych aspektów działania hotelu. 

Właściciele trzymają cenę

„Pomimo, że na rynku jest kapitał, który poszukuje obiektów hotelowych, w ostatnim roku odnotowaliśmy tylko jedną dużą transakcję. Wynika to m.in. z rozbieżności w oczekiwaniach sprzedających i kupujących dotyczących poziomu ceny. Potencjalni inwestorzy oportunistyczni chcą zrekompensować ryzyko związane z działaniem na wciąż niepewnym rynku hotelowym, szukają więc okazji i oczekują wysokiej premii za to ryzyko. Z kolei właściciele hoteli wyceniają swoje aktywa biorąc głównie pod uwagę potencjał operacyjny hotelu po powrocie do pełnej „normalności”. Jednocześnie nie oznacza to, że nie toczą się obecnie negocjacje, które mogą zakończyć się powodzeniem i zamknięciem transakcji hotelowych w niedalekiej przyszłości”, informuje Jakub Kleban, Dyrektor, Dział Wycen, JLL.

Dodatkowo, brak pełnego poluzowania obostrzeń i spodziewana czwarta fala pandemii, wzmaga niepewność, która nie tylko wstrzymuje aktywność kupujących, ale też znacząco ogranicza akcje banków i instytucji finansujących potencjalne transakcje. W efekcie, dopóki trwa pandemia trudno o wiarygodne prognozy dotyczące zarówno wyników finansowych samych hoteli, jak i wycen aktywów hotelowych. Oznacza to czasowe wstrzymanie procesu finalizacji decyzji inwestycyjnych.

„Choć branża adaptuje się do nowych realiów rynkowych, to poprawa koniunktury i odbudowa sektora hotelowego po silnych pandemicznych perturbacjach może potrwać 2-3 lata. Sfrustrowany popyt to ciekawe zjawisko, ale trudno oczekiwać, że dwa miesiące wakacji pozwolą branży się odbić po długim okresie zamknięcia.Części strat nigdy nie uda się odrobić. Pozytywne jest jednak to, że branża hotelowa ma szansę być tym sektorem nieruchomości, który po ustąpieniu pandemii odbuduje się najszybciej, bo gdy tylko wróci możliwość swobodnego i bezpiecznego podróżowania dla wszystkich, lotniska, dworce i hotele zacznął się znowu zapełniać”, podsumowuje Agata Janda.